wtorek, 24 czerwca 2014

2. Tłusty Bert

   Chwileczkę. Rude włosy na miejscu. Piegi na miejscu. I do tego Weasley. Więc czemuż to do jasnej ciasnej została Ślizgonką? Niemożliwe, niemożliwe. I że mi takich rzeczy udało się dożyć. Przecież dobrze pamiętam, że oni od ZAWSZE się nienawidzili...
   Rose spojrzała z nadzieją na profesor McGonagall. Ta patrzyła na nią ze współczuciem. "Będzie dobrze, będzie dobrze" - powtarzała sobie w duchu dziewczynka - "To tylko Slytherin, dom jak każdy inny, na pewno znajdę sobie wśród nich przyjaciół". Jednak z każdym krokiem zbliżającym ją do stołu domu węża coraz mniej w to wierzyła. W siedzących przy nim było coś co Rose nie odpowiadało. Ten chłód. Czy ona też jest taka?
   Usiadła i zaczęła oglądać twarze swoich towarzyszy. Nic. Nie ma nikogo, kto mógłby nadawać się choćby na kolegę. Objęła wzrokiem salę. James, Albus i Hugo rozmawiali o czymś przyciszonym głosem. Pewnie o niej. Rozglądała się dalej. Wśród innych fryzur dostrzegła jedną bardzo, bardzo jasną. Przyjrzała się dokładniej jej właścicielowi. Scorpius - rozpoznała chłopca z peronu. Siedział wśród innych Krukonów i znudzony, bawił się widelcem.
- Proszę pamiętać o niewchodzeniu na szóste piętro. Życzę pomyślnego nowego roku szkolnego - zakończyła przemówienie dyrektor McGonagall.
   A w Hogwarcie jak zwykle jasne i klarowne zasady! Mhm... zakaz wchodzenia na szóste piętro – co ty razem się tam ukrywa? Czyżby kolejny duch? O właśnie nie wiem czy wspominałam, ale w szkole pojawił się nowy duch. Postać, o której nic nie wiadomo! Kolejna tajemnica, kolejny sekret? Ile można.
   Wszystko zaczęło się dwa lata temu. Do szkoły jak zwykle przybyli pierwszoroczni. Niektórzy pewni siebie, inni nieśmiali, jedni rozgadani, drudzy cisi, wśród nich był też i on – Tłusty Bert. Nikt nigdy nie poznał jego prawdziwej tożsamości. Z charakteru był cichy i spokojny, zawsze chodził swoimi ścieżkami. Ale wygląd…te oczy, ta twarz! Jego cera była śniada, włosy kruczoczarne, oczy duże i błękitne. Można się zakochać! Tylko ta jego waga, nie wiem dlaczego wszystkim to przeszkadzało? Jak dla mnie był małym piórkiem, które mogłabym podnieść jedną ręką.
   Wszystko wydarzyło się 24 czerwca. Chłopak pochodził z domu Puchonów, jak co dzień wybrał się na przechadzkę po zamku. Nigdy nie ruszał się bez jedzenia. Działało na niego jak narkotyk – jak jest, to źle, jak nie ma, jeszcze gorzej. Tym razem zapomniał. Czemu? Też się nad tym zastanawiam. Sięgając do kieszeni poczuł pustkę, zamiast bułki z szynką, serem, ciastka, batona – nie było tam nic! Wpadł w popłoch, nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Chodził w przód i w tył, w prawo i w lewo non – stop. Do czasu!
   Po szkole rozniósł się finezyjny zapach jedzenia – coś pieczonego? Może smażone? Bert nie zastanawiał się skąd dochodzi zapach – wiedział jedynie, że musi tam dotrzeć! I dotarł tylko już nigdy nie wrócił. Legenda mówi, że, gdy tylko jego stopa stanęła za drzwiami jednego z pomieszczeń znajdujących się  na szóstym piętrze, został wciągnięty. Do teraz nie wiadomo przez kogo. Od tej pory w rocznicę jego śmierci po cały zamku krążą głosy...
- Jeść…
- Jestem głodny…
- Dajcie mi coś!
Nie wiem czy to prawda. Może zwykłe plotki? Podobno na szóstym piętrze jest duch, ale nie Tłustego Berta! Duch Tego-Którego-Imnienia-Nie-Wolono-Wymawiać. Ale czy ja wiem - Voldek i gotowanie? To jak on i dzień bez zabijania…sama nie wiem. W całej tej historii najbardziej żal mi chłopca, młody, bystry inteligentny w sam raz kandydat dla mnie! Teraz jest już za późno, nie ten wiek, nie ta twarz. Choć nie powiem jestem niczego sobie. Dość już tych przechwałek! Mam złe przeczucia. Ta noc nie będzie spokojna…

3 komentarze:

  1. Och, och, och!
    Chcę więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja się rozkręca!!!! :)
    Już nie mogę się doczekać co będzie dalej ^^
    :*
    Super super super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :* Dalej będzie tylko lepiej... hihihi :* Pozdrawiam

      Usuń

Każdy komentarz motywuje nas do dalszego pisania! Dziękujemy ♥