poniedziałek, 18 sierpnia 2014

6. Transmutacja

   Kiedy Rose znalazła się w swoim dormitorium musiała zachować kamienną twarz. Jak zawsze. Jej współlokatorki nie zostawiłyby na niej suchej nitki, gdyby się rozpłakała. Musiała być twarda i bez uczuć. Jak zawsze.
   Długo nie mogła zasnąć, nadal miała w głowie obraz ducha rzucającego zaklęcia na Scorpiusa. Zjawa była dla niej znajoma. Może nie osobiście, ale widziała ją już w książkach. Na pewno o niej słyszała. Ale gdzie? Całą noc śniła jej się wężowa twarz ducha.
   Następnego dnia wstała bardzo wcześnie i zaczęła przeglądać swoje szkolne podręczniki szukając czegoś istotnego. Nie znajdując niczego, ubrała się i wyszła z dormitorium zmierzając na śniadanie.
   Siadając wśród innych Ślizgonów nie czuła się wcale głodna. Po zmuszeniu się do zjedzenia kanapki z serem, wyszła spoglądając ukradkiem na stół Krukonów. Scorpius siedział tyłem do niej. Rose pragnęła pogodzić się z nim, był to jej jedyny przyjaciel, jednak duma kazała jej patrzeć na niego z pogardą. "Okłamał mnie" - "Może nie był do końca świadomy tego co robi" - "Mam mnie gdzieś jak wszyscy, jak Hugo, mama, tata... czemu nie odpowiadają na mój list?" - rozmyślała podczas drogi do klasy. Dzisiaj pierwszą lekcją miała być transmutacja z Ravenclaw.
   Weszła do sali i zajęła wolną ławkę. Rozłożyła książki i przygotowała pióro. Po chwili ktoś się do niej dosiadł. Nie podniosła głowy, wiedziała kim była ta osoba.
- Cześć - szepnął. - Dalej jesteś na mnie zła?
   Już miała rzucić złośliwą uwagę dlaczego nie usiadł ze swoimi przyjaciółmi z Ravenclaw, kiedy ją olśniło. Nikt nigdy nie rozmawiał ze Scorpiusem przy posiłkach, zawsze siedział sam, wtedy, gdy zaproponował jej spotkanie idąc na lekcje, też był sam. A jak bardzo się ucieszył kiedy przypadkowo trafiła do jego kryjówki przed światem... Prawda spadła na Rose niespodziewanie jak grom z jasnego nieba. Młody Malfoy nie miał przyjaciół. Ona też. Dlatego bardzo potrzebowali się nawzajem.
- Dobra, nie musisz nic mówić - powiedział i odwrócił głowę. Kiedy chciała mu odpowiedzieć do sali wszedł nauczyciel transmutacji, profesor Fox. Wszystkie głosy ucichły, a wzrok uczniów skierował się ku niemu.
- Dzień dobry. Dzisiaj nauczę was przemieniać igłę w zapałkę i na odwrót. - Machnął różdżką, a na tablicy pojawiły się definicje i regułki. - Ale najpierw trochę teorii.
Przez kilka minut uczniowie przepisywali informacje z tablicy. Kiedy ucichł dźwięk skrobania piórem, a rozległy ciche rozmowy, profesor Fox rozpoczął swój nudzący wykład o strukturach igły różniących się w budowie od struktur zapałki. Pod koniec lekcji każdy otrzymał po igle i zapałce. Nauczyciel pokazał jak należy machnąć różdżką i podał potrzebne zaklęcie.
   Rose szybko opanowała zmianę igły w zapałkę, ale miała drobne problemy by uczynić to na odwrót. Skupiona nie zauważyła, że Scorpius nawet nie zabrał się do pracy, tylko jej się przyglądał.
- Czemu nie...?
- Gdzieś zgubiłem moją różdżkę, szukam jej od wczoraj i nigdzie jej nie ma. Nie wiem co zrobić - przerwał jej. Zapałka Rose zamiast zmienić się w igłę, podskoczyła i zaczęła się palić. Szybko ją zdmuchnęła. Oboje zaczęli się śmiać.
- Na pewno się znajdzie - odpowiedziała.
Do końca lekcji Rudej udał się w końcu zmienić zapałkę w igłę. Po lekcji wyszła z klasy razem z Krukonem.
- To co spotkamy się dzisiaj po kolacji? - spytał kiedy szli wspólnie korytarzem.
- Tak - odpowiedziała uśmiechając się promiennie, uświadamiając sobie jak dawno tego nie robiła.
   Przez następne lekcje starała się zapomnieć tym co wczoraj zobaczyła oraz o swoich podejrzeniach gdzie mogłaby teraz być różdżka Scorpiusa. Nie chciała psuć swojej kruchej radości.

środa, 13 sierpnia 2014

5. Sekret kryje sekret...cz.II

Witajcie kochani! Chciałybyśmy was przeprosić za naszą nieobecność, mamy nadzieję, że nas zrozumiecie. Są wakacje, nie zawsze mamy czas i ochotę pisać. Postaramy się to naprawić :) Miłego czytania!

***

   Nic nie rozumiem! To dziecko? Te pytania ? O co mu chodzi ? Nic wam wcześniej nie mówiłam, ale od pewnego czasu dostaję listy, listy z dość nietypową treścią! Po przeczytaniu każdego czuję, że po całym ciele przechodzą mnie ciarki…

„Już niedługo! Już niedługo się zobaczymy…jesteśmy sobie przeznaczeni!”

„Jestem blisko, bliżej niż myślisz.”

„Jesteśmy jak dwie połówki jabłka! Nie umiemy bez siebie żyć – niebawem się o tym przekonasz.”

   Na początku podobało mi się to. Ktoś zabiega o moje względy, w końcu czuję się atrakcyjna, mimo, że nie jestem chucherkiem. Teraz jestem nieco przestraszona – pierwszy raz mówię wam to w pełni poważnie, bez żadnych tajemnic, sekretów, kłamstw. Po tym jak rozstałam się z Bezgłowym Nickiem, stałam się twarda jak skała. Nie miałam kontaktu z rzeczywistością. Wstawałam jadłam i kładłam się spać i tak non-stop. Nie ważne kto? Uczeń? Nauczyciel? Każdego z nich traktowałam jak wroga, nie mogłam pogodzić się z utratą ukochanego. Z czasem było lepiej, mniej bolało. Wybaczyłam Nickowi…nie było to łatwe, ale dałam radę, po tym dopiero zaczęłam żyć na nowo. Rozmawiać, śmiać się, przenikać z obrazu do obrazu. Ale gdzieś tam głęboko to dalej jest! Nie ten ból złamanego serca, ale strach przed tym, że znowu mogę stać się bezduszną postacią. Kimś z kim nie warto żyć! Ale wracając do problemu, póki co nie wiem co z tym zrobić? Ale się dowiem, coś wymyślę… już moja w tym głowa, a teraz idę zjeść kolację, aż mi w brzuchu burczy od tej rozmowy.

   Głosy ucichły, a po korytarzu zaczęły roznosić się kroki. Rose zaczęła szybko szarpać nogą, aby uwolnić się z pułapki. Po chwili biegnąc najciszej jak potrafiła, wpadła zdyszana do łazienki piętro niżej. Po minucie Scorpius minął jej kryjówkę i wszedł do klasy kilka metrów dalej. Ślizgonka wciąż starając się złapać oddech, pragnęła zrozumieć w końcu o co w tym wszystkim chodzi. Odczekała kilka minut i wyszła. Drzwi pomieszczenia do którego wszedł młody Krukon były uchylone. Dziewczynka wstrzymała oddech i zajrzała przez szparę.

   W pokoju nie stały meble ani nie wisiały obrazy. Po jego środku unosił się szpetny, bez włosy duch. Nie posiadał ludzkiego nosa, zamiast niego miał jedynie szpary, które upodobniały go do węża. Cały był perłowo biały, prócz oczu, które lśniły złowieszczym rubinem. Przed nim klęczał jedenastoletni chłopiec do którego celował różdżką i śmiał się, gdy na twarzy Scorpiusa malowały się wyrazy okropnego bólu. Widać było, że krzyczał, lecz nie wydobywał się żaden dźwięk.

   Widok ten przeraził Rose. Cofnęła się, by w razie potrzeby szybko uciec. Jednak nie spuszczała oka z sytuacji. Duch machnął różdżką, a chłopiec opadł bezwładnie na podłogę. Powtórzył czynność i od ścian zaczęły odbijać się echem ciche jęki jego ofiary. Kiedy po raz ostatni skierował ku niemu swoją moc, klasę wypełnił biały blask.
 
   Rudowłosa powoli zrobiła kilka kroków w tył, a następnie znów wbiegła do łazienki. Usiadła powoli na zimnej podsadce. Cała dygotała. Minuty przelatywały jej przez palce, ale ona nie zwracała na to uwagi. Kim jest ten duch? Co on zrobił ze Scorpiusem? Czy powinna iść po pomoc? Jej bitwę z myślami przerwał jasnowłosy chłopiec.
- Cześć, Rose! Długo na mnie czekasz?
- Nic ci nie jest? - wstała.
- A co miałoby mi być? - zdziwił się.
- A to przed chwilą?! Co on ci robił?! - zapytała prawie krzykiem, czując, że zaraz wybuchnie.
- Rose, jaki on? Czemu krzyczysz? Dopiero co wróciłem z kolacji - zdziwił się i spojrzał na nią podejrzliwie.
- Wszyscy jesteście tacy sami! Potraficie tylko unikać prawdy i robić ze mnie dziwadło! - po jej smutnych oczach zaczęły płynąć łzy.
- Rose...
- Myślałam, że chociaż ty... - załkała - Po prostu daj mi spokój, okej?!
 
   Nie słyszała co odpowiedział jej Krukon. Szła roztrzęsiona po korytarzu na szóstym piętrze w kierunku lochów, przyglądając się podłodze. Kiedy przechodziła obok słynnego Bagna Weasley'ów, dzieła jej wujków, zobaczyła profesora Foxa rozglądającego się i skradającego się na szóste piętro. Ich spojrzenia spotkały się. Rose zarumieniła się, a nauczyciel odwrócił i pospiesznie zawrócił do pokoju wspólnego Gryfonów. Po co miałby tam iść?

sobota, 2 sierpnia 2014

5. Sekret kryje sekret...cz.I

   Kilka dni później, Rose szła w stronę klasy, w której miała mieć po przerwie lekcje zaklęć. Będąc piętro niżej spostrzegła idącego naprzeciw znajomego Krukona. Był sam.
- Cześć!
Dziewczynka zatrzymała się i spojrzała na Scorpiusa, jakby zrobił najdziwniejszą rzecz pod słońcem. Jednak po chwili oprzytomniała i odpowiedziała mu cichym "hej".
- Może byśmy się dzisiaj spotkali, po kolacji...? - zapytał trochę niepewnie.
- W porządku - uśmiechnęła się blado. - Czemu idziesz sam na lekcje?
- Mógłby się ciebie zapytać o to samo - zażartował, ale widząc jej kamienną twarz, spoważniał. - Tak jakoś wyszło.
-Yhym - burknęła. - Do zobaczenia.
Minęła go szybko i równie sprawnie idąc, dotarła do celu. Dlaczego tak unikała Scorpiusa?

   Szóste piętro?! Sekret kryje sekret, tajemnica, tajemnice. A ja? Co ja kryję? Nie jestem Grubą Damą, nie jestem uczniem, ani żadnym innym duchem. Tak więc czym?
   A oto moje motto życiowe!

„Władza jest siłą, siła jest władzą”

   Sami wysuńcie wnioski, czym bądź kim jestem? Na szóstym piętrze jest wiele duchów… Tłusty Bert, Mokra Miranda, no i jeszcze on! Duch Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Pewnie teraz się zastanawiacie skąd to wiem? Często tam bywam, ale co tam robię? To już jest moja słodka tajemnica. Od pewnego czasu prowadzę dziennik, wszystkie myśli, przemyślenia wszystko tam ląduje. Przeczytajcie co ostatnio zanotowałem, dość ciekawe – nie będę ukrywał.

25 września

   Szóste piętro? Jedno z najbardziej tajemniczych miejsc Hogwartu. Mroczne korytarze duchy, sale, obrazy i jedna łazienka. Niby zwykłe piętro, a jednak? Zniknięcie różdżki, jedno z niewybaczalnych zaklęć… Imperius. Hipnoza, czar. Wszystko to widziałem jednego wieczoru. Jako dodatek jeden z pierwszorocznych syn sławnego Draco Malfoya – niegdyś śmierciożercy. Scorpius Malfoy. A on tam po co? No i ten który rzucała zaklęcie. Voldemort! Znów coś knuje, kombinuje – co prawda nie jest już takim zagrożeniem jak kiedyś, ale… Mówiąc prościej widziałem to czego widzieć nie powinienem. Voldemort rzucała zaklęcie na chłopca, akurat na niego? Nic nie rozumiem! Dowiem się, muszę się dowiedzieć!

A.B.F... do zobaczenia

   Po podwójnej lekcji eliksirów prędko zjadła w Wielkiej Sali kolacje, a następnie wspięła się po schodach na szóste piętro i zaczęła czekać na spóźniającego się Scorpiusa. 
   Nagle usłyszała kroki na korytarzu. "Przecież nikt tu nie chodzi" - pomyślała. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. Kilka metrów dalej stał niepatrzący na nią Scorpius. Chciała go zawołać, ale wystraszyły ją jego ślepe i zimne spojrzenie. Miał zaciśnięte w pięściach dłonie. Nadsłuchiwał jakichkolwiek dźwięków. Dziewczynka modliła się by ten nie usłyszał jej głośnego bicia serca i płytkiego oddechu. Po chwili Krukon począł zmierzać na siódme piętro. "Co mu się stało?" - spytała przerażona samą siebie dziewczynka. Kiedy chłopiec zniknął za rogiem, postanowiła go śledzić. Zamknęła najciszej jak się da drzwi chłopięcej łazienki. Na palcach, skradając się i uważając na fałszywe stopnie szła jego śladami. Do jej uszu dobiegł strzępek rozmowy.
- ...pragnę jedynie z panią porozmawiać - odrzekł znajomy głos.
   Nie usłyszała odpowiedzi. Po pustym korytarzu rozniósł się dźwięk zapadającego się stopnia. Rose przeklęła w myślach, przecież tak się starała! Nastąpił moment błogiej ciszy. Nawet serce Ślizgonki zamarło. Jednak rozmowa znów się rozpoczęła.
 - Jaki jest pani ulubiony zapach?
- Mmm zapach! Uwielbiam, uwielbiam..., a po co Ci to wiedzieć? No po co? Nie jesteś pierwszy, który docieka. Oj tylu ich już było, tylu. Jedzenie! Jedzenie to mój ulubiony zapach...
- Co pani myśli o wężach, a co o duchach?
- Węże, węże nic o nich nie wiem. W życiu też żadnego nie widziałam. Duchy, duchy... kocham je! Dawniej chodziłam z kilkoma np. z Bezgłowy Nickiem - reszty nie pamiętam, jak już powtarzam, było ich tylu. A ty mój maluchu może robisz wywiad do szkolnej gazetki? Tak zgodzę się z tobą! Jestem idealną kandydatką do wywiadów. Wiem wszystko... wszystko!
- Czy nie ma pani dość siedzenia w obrazie i ciągłego pytania o hasło? 
- Obraz to mój jedyny dom. Pytanie o hasło? Hasło? Dość tego! Jeżeli zaraz nie powiesz mi po co te informację to zacznę krzyczeć! Pamiętaj skarbie ty masz lat 11..., a ja, ja stooo - trochę więcej. Nie pasujemy do siebie, ale nie martw się będę Cię miło wspominać! A teraz leć już spać...

   Nic nie rozumiem! Te pytania...! Zero reakcji! O co mu chodziło? Nic, a nic nie rozumiem! 

***
Ciąg dalszy nastąpi...